Recenzja filmu

C.R.A.Z.Y. (2005)
Jean-Marc Vallée
Michel Côté
Sébastien Blouin

Jestem jaki jestem

Zaca poznajemy 25 grudnia 1960 roku. W Boże Narodzenie przychodzi na świat jako czwarty syn państwa Beaulieu. Pani Beaulieu jest przekonana, że urodziła niezwykłe dziecko obdarzone mocą
Zaca poznajemy 25 grudnia 1960 roku. W Boże Narodzenie przychodzi na świat jako czwarty syn państwa Beaulieu. Pani Beaulieu jest przekonana, że urodziła niezwykłe dziecko obdarzone mocą czynienia rzeczy cudownych. Za jej sprawą o zdolnościach potomkach wie bliższa i dalsza rodzina. Każdy wujek, który oparzył sobie palec dzwoni z prośbą, aby Zac choć przez chwilę o nim pomyślał i tym samym ulżył mu w cierpieniu. Pan Beaulieu (świetna rola Michela Côté) jest sceptyczny, kieruje się w zyciu własnymi zasadami. Niełatwo go do czegokolwiek przekonać, ale warto popatrzeć jak konsekwentnie przy każdej uroczystości rodzinnej wykonuje piosenki Charles'a Aznavoura. Kiedy widzi swego malutkiego syna w sukience i perłach na szyi, coś w nim pęka. Staroświeckie poglądy nie pozwalają mu porozumieć się z Zakiem, którego podejrzewa o skłonności homoseksualne. Jednak do tyrana mu daleko. Pozostali bracia Beaulieu lepiej czy gorzej radzą sobie w życiu. Zac to wieczny outsider, choć bardzo chciałby być podobny do innych, głównie po to żeby zaskarbić sobie miłość ojca. Oglądając C.R.A.Z.Y. trudno oprzeć się wrażeniu, że to wszystko już było - problemy okresu dojrzewania, rewolucja seksualna, kłótnie rodzinne, ale Jean-Marc Vallée ciekawym sposobem opowiadania udowadnia, że nawet w często eksploatowanych tematach można poczuć powiew oryginalności. Historia młodego człowieka walczącego ze swoją odmiennością przekonuje, przede wszystkim dzięki sporej dawce świetnego humoru. Aura niezwykłości, która towarzyszy bohaterom i dobra oprawa muzyczna budują klimat filmu. Życie bohaterów upływa w rytmie utworów Davida Bowie, Pink Floyd, Patsy Cline, czy The Rolling Stones. C.R.A.Z.Y. nie da się wiele zarzucić, poza tym, że jest po prostu za długi, przez co mniej więcej w połowie zaczyna gubić tempo. Niepotrzebnie reżyser do prostej, obyczajowej historii starał się wplatać wszystkie wątki, jakie kojarzą się z młodzieńczym poszukiwaniem własnej tożsamości. Podróż do Jerozolimy, jaką odbywa zagubiony bohater niewiele wnosi do fabuły.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones